piątek, 6 października 2017

NAD MOIM GROBEM NOC NIE ZAPADNIE TEATR DRUGA STREFA


Krzyk. Rozpacz. Lament. Odruch niezgody, buntu, cierpienia. Cokolwiek się zdarzy, nie zaznam spokoju, szczęścia, spełnienia zdaje się mówić plakat anonsujący spektakl NAD MOIM GROBEM NOC NIE ZAPADNIE. Nie tylko życie fundować może cierpienie, śmierć również. Jeszcze bardziej pogłębia, wyostrza ból egzystencjalny. Komplikuje, zaburza wszystko. Sztuka  rejestruje moment po stracie najbliższych. Ich nieobecność, ich brak uświadamia bohaterom, ile z nich samych razem z tymi, którzy na zawsze odeszli, umiera. Obnaża uzależnienie od nich, zdradza bezradność, bezsilność. Żywi czują się niekompletni, osieroceni-  zdezorientowani, zaskoczeni, zagubieni, samotni, osłabieni, niezdolni do samodzielnego funkcjonowania. Odnieść można wrażenie, że cokolwiek by nie zrobili, muszą przegrać. Nie są tego świadomi. Mają tylko przeczucie  paraliżującego lęku.

Louis, mężczyzna w średnim wieku, po śmierci żony bardzo za nią tęskni i czuje się samotny w świecie, w którym nie ma go kto pocieszyć po nagłej stracie Dana, pierworodnego syna. Żona akceptowała męża i wspierała, zaspakajała jego potrzeby. Teraz Louis, w jej ubraniu jako transwestyta Lullaby, prostytutka, błąka się po cmentarzu. Staje się lub był zawsze groteskową figurą. Kruchą, rozbitą, delikatną jak dziecko. Bywa zabawny, ciepły, bezpretensjonalny, otwarty. Umie być sobą, choć nie daje sobie z tym rady.

Iwan, młodszy syn Louisa, to zwykły, zagubiony chłopak. Od zawsze wpatrzony w swego starszego brata, Dana, który był dla niego guru, nauczycielem, szefem, punktem odniesienia. Iwan, uzależniony od niego, podporządkowany mu, po jego śmierci nosi jego łańcuch, skórzaną kurtkę. Stara się nim być. Razem okradali groby, naiwnie marząc o lepszym życiu. Pozbawiony przewodnika wybija się na samodzielność, choć nie jest mu łatwo. Nie wie, co ma robić w zupełnie nowej dla niego sytuacji. Uczy się ale idzie mu kiepsko. Marzy o miłości ale ulega Laurze, dziewczynie, która stara się dyrygować ich relacją. Mogliby być szczęśliwi gdyby nie jego dezorientacja wynikająca z jej ambiwalentnego zachowania.  Iwan jest dobrym materiałem na męża ale wycofuje się z tej znajomości. Jest słaby, delikatny choć w robocie wykazywał cechy psychopatyczne/grzebanie w grobach, obcinanie trupom palców, itp./. Cezary Kwiecień w roli Iwana pokazuje te wszystkie sprzeczności. Zagubienie, nieporadność, uporczywe szukanie we wzorze brata siły, stanowczości, sposobu przejęcia kontroli nad swoim życiem. Gdy poznaje prawdę o Danie, rośnie  w nim rozczarowanie. Niepewność, czego ma się w takiej sytuacji trzymać. Co dalej robić.

Laura goni za bliskością, uczuciem ale wszystko, co może zaproponować to instrumentalne uprawianie miłości, zimne gesty. Pragnie tego, czego nie zna. Ściga oddalające się spełnienie. Chce pocałunku a tak naprawdę być całowana, chce się kochać a tak naprawdę być kochana.  Jej napastliwy wulgaryzm, bezpośredniość żądań seksualnych odpycha. Nieumiejętność komunikowania uczuć, pragnień niszczy wszystko.  Laura wie czego jej brakuje, nie potrafi tego osiągnąć. Czystość intencji unieważnia forma jej zachowania. Ona po prostu nie umie inaczej, choć czujemy szczerość deklaracji. Niestety, Iwan nie czuje. Laurka straci go, jedyną prawdopodobnie szansę na przeżycie prawdziwej miłości, na szczęście. A była tak blisko! Jakże boleśnie to odczuwamy, bo Pamela Adamik gra Laurkę w sposób sugestywny, łączy delikatność, subtelność, piękno jej marzenia o miłości z odpychającym działaniem na tych, od których oczekuje czułości, autentycznej emocji. Bardzo dobra rola.

Dolores, panna młoda w ciąży i wdowa po Danie jednocześnie, w sukni ślubnej na pogrzebie, nie potrafi uwolnić się od swojej przeszłości, nie może powstrzymać rozrastającej się w niej strefy mroku. Niszczy ją samotność, depresja, przygnębienie, poczucie zawodu, świadomość położenia nie do pozazdroszczenia. Złudzenia, że życie z Danem odmieni jej los na lepsze kończy się ostatecznie w momencie jego śmierci. Tak naprawdę takiej szansy nigdy nie miała. Zła przeszłość, okrutna rzeczywistość może tylko generować beznadziejną przyszłość. Katarzyna Hołtra w tej roli przekonuje, wzrusza. Pokazuje, jak bardzo jej bohaterka sama się oszukuje, nie potrafi samodzielnie kreować swojego życia. Nigdy nie miała na niego wpływu.

Prawy, świetnie grany przez Konrada Szymańskiego, stracił ukochaną.  Nie wiadomo, czy to rzeczywiście była jego miłość życia czy też wydawało mu się, że taka była. Nie jest załamany, przybity. Naiwnie, uporczywie, jakby nie widział innego sposobu, nie miał wyjścia, walczy o siebie dzień po dniu. I w tym widzi sens swojej syzyfowej pracy nad sobą i własnym życiem. Obserwując w jaki sposób o sobie opowiada, wiemy, że mu się nie uda. Załamuje jego dziecięce wyobrażenie o tym, że sama chęć szczera uczyni z niego człowieka spełnionego. Jest nieporadny, prostolinijny. Postępuje intuicyjnie. Wyzwala w widzu odruch, by go ratować. Ale czuje się i on bezsilny  wobec stanu psychicznego, emocjonalnego Prawego.

Czy naprawdę nikomu nie współczujemy? W pierwszym odruchu tak, ale zbyt wyraźny jest ten rozjazd pomiędzy twardą, brutalną rzeczywistością i snutą obok niej wyidealizowaną projekcją pragnień.  Marzenia nie mają prawa się spełnić w sytuacji gdy bohaterowie nie zostali nauczeni walki, komunikacji, samodzielności.  Bo nie potrafią ocenić, co jest rzeczywiste a co nierealne. Dlatego się mijają, nie odgadują wzajemnych uczuć, nie poznają prawdy o sobie. Nie dociekają, co kryje serce, zdradza zachowanie. Mieszają się im różne światy, porządki i ten miks mentalny prowadzi ich na manowce, prosto w objęcia nieszczęścia.  Każdy ze związków nie miał przyszłości. Skazany był na klęskę. Bohaterowie tęsknią za tym, co nieosiągalne a wydawało się im, że jest w zasięgu ręki.  Wszelka zmiana, progresja jest niemożliwa. Sami nie pozwolą, by nad ich grobem noc nie zapadła. Nie pogrążyła w ciemności, unieważniła, wchłonęła to, co w nich umarłe, a nadal niszczy im życie. By można było zacząć nowe, inne, lepsze. Światło dnia ma ciągle uwidoczniać, podkreślać, przypominać, kim są i zawsze będą. Zadbał o to Louis, zadbali i pozostali. To historia ludzi, niewolników swoich ograniczeń, których nie dostrzegają. Wszyscy są zakładnikami marzeń o raju z perspektywy piekła. O czym śpiewa sceniczny Elvis Presley, wyimaginowany boski przyjaciel.

Spektakl jest debiutem reżyserskim Krzysztofa Kwiatkowskiego pod opieką artystyczną Jacka Poniedziałka. Trzeba przyznać, że udanym. Szkoda tylko, że tak bardzo przypomina swoją konstrukcją, estetyką, użytymi środkami wyrazu spektakle Krzysztofa Warlikowskiego.  Aktorsko jeszcze musi tylko doszlusować do poziomu aktorów mistrza. Ale to nie jest zarzut, oj nie!  Wzór jest zacny ale nie wiem czy nie warto byłoby postawić na absolutnie autorską, całkowicie niezależną artystycznie produkcję. Jest potencjał, jest talent, jest moc. Wszyscy wykazali ogromną determinację, nieziemski upór, by ten spektakl powstał. Powodzenia więc, powodzenia:)

NAD MOIM GROBEM NOC NIE ZAPADNIE
reżyseria, adaptacja tekstu, opracowanie muzyczne: Krzysztof Kwiatkowski
asystent reżysera: Cezary Kwiecień
opieka artystyczna: Jacek Poniedziałek
scenografia: Klaudia Sadolewska - Moskal
kostiumy: Marcin Żak
aranżacje utórów Elvisa: Andrzej "Kwiatek" Kwiatkowski, Marcin Kleiber, Miłosz Oleniecki
reżyseria świateł: Jakub Wronko
video: "Tadam"
video camera: Kasper Lorek
obsługa visuali: Miłosz Kaniewski
realizacja techniczna: Elek Baranowski
plakat: The Krasnals
tłumaczenie tekstu: Maryna Ochab i Bogusława Schubert
produkcja: Krzysztof Kwiatkowski, Cezary Kwiecień

obsada:
Iwan - Cezary Kwiecień
Louis, Lullaby - Paweł Ferens
Laurka - Pamela Adamik
Dolores - Katarzyna Hołtra / Anna Janik (video)
Prawy - Konrad Szymański
Elvis - Marcin Żak
Dan - Krzysztof Kwiatkowski (video)
Młody Iwan - Miłosz Kwiatkowski (głos)
Muzycy - Andrzej "Kwiatek" Kwiatkowski, Marcin Kleiber, Miłosz Oleniecki

Spektakl z muzyką na żywo.

premiera: 4.11.2015 r. w Fabryce Trzciny w Warszawie.

plakat THE KRASNALS

0 komentarze:

Prześlij komentarz